Jakie znaczenie ma relacja dla naszego
życia od samego jego początku? Dlaczego noworodek potrzebuje i nierzadko domaga
się naszej bliskości? Czy możemy mówić o samoregulacji w kontekście dzieci?
Oraz jak to się dzieje, że spokój rodzi spokój?
Jednym ze sposobów na samoregulację jest
bycie w relacji, druga osoba, życie w grupie. Człowiek to gatunek społeczny.
Życie razem zapewnia nam przetrwanie. Patrząc wstecz, przenosząc się do jaskiń,
życie w grupie umożliwiało skuteczne polowanie, zdobywanie pożywienia w ogóle,
ale również wspólną opiekę nad potomstwem, przetrwanie gatunku. Tak wiem, teraz
inne czasy…, tylko nasz mózg pozostał w tamtych. A jeśli o potomstwie mowa, to zacznijmy od początku.
Relacja matki i ojca z dzieckiem zaczyna
się już w życiu płodowym. Dziecko słyszy głos mamy i taty, czuje głaskanie
przez brzuch, słyszy też mamową pracę narządów, czuje jej emocje, napięcia w
ciele. Wraz z przyjściem dziecka na świat następuje wyrzut hormonu przywiązania
– oksytocyny. To zabezpieczenie natury – matka ma czuć więź z dzieckiem i ma
mieć potrzebę opiekowania się nim. Zajmując się Self-Reg zauważyłam pewną zależność:
więź z dzieckiem wspomaga koregulację, a ta wzmacnia więź. Co tak dokładnie mam
na myśli? Koregulacja to wzajemna regulacja dwóch lub więcej osób. W skrócie:
to te momenty kiedy tulimy swoje dzieci pomagając im poradzić sobie z różnymi
emocjami, to te chwile, gdy dzielimy wspólne radości, lub kiedy pomagamy im
wyciszyć się i zasnąć. W Self-Reg przywiązuje się ogromną wagę do diady – pary
opiekun-dziecko i uznaje jako kluczową dla rozwoju umiejętności
samoregulacyjnych dziecka.
I tu zaczyna się historia regulacji w relacji. Noworodek jest całkowicie bezbronny i niezdolny do samodzielnego życia. Nie chodzi tu tylko o kwestie pożywienia, czy ciepła/zimna. Chodzi też o poczucie bezpieczeństwa, a bezpieczne jest to co znane. Znana jest mama, jej dotyk, zapach, głos mamy i taty. Dla noworodka i niemowlaka to właśnie dotyk, mimika, ton głosu i bliskość są kluczowe w odbiorze innych osób. Kluczowy jest opiekun, który pomoże zmieniać stany pobudzenia. Wybudzi do jedzenia jeśli trzeba, ukoi do snu, kiedy nadejdzie pora odpoczynku. Opiekun, który swoimi reakcjami pokaże jak reagować na wszystko co dookoła, pokaże sobą i swoim ciałem co jest bezpieczne, a czego należy się obawiać. Jeśli dziecko się boi – samo się nie uspokoi. Potrzebuje przewodnika. Kogoś kto zarazi swoim spokojem, kto swoimi gestami, mimiką, tonem głosu „pokaże”, że jest bezpiecznie, że firana ruszająca się na wietrze nie jest niczym strasznym, że hałas, który dziecko słyszy to tylko woda lejąca się z kranu – wydaje się dziwne? Spróbujcie wczuć się w noworodka/niemowlaka, dla którego każdy dźwięk, zapach, przedmiot – wszystko – jest absolutnie nowe, a dodatkowo wraz z rozwojem zmysłów w pewnym sensie się zmienia, wygląda inaczej (rozwój wzroku trwa także po urodzeniu, zwiększa się ostrość widzenia, pojawia się widzenie trójwymiarowe – ileż to nowości dla takiego malucha zobaczyć setny raz ten sam przedmiot, a jednak zupełnie inaczej!). Dodajmy do tego mnogość bodźców jaka występuje w obecnych czasach, poziom hałasu, ilość bodźców wizualnych (rozejrzyjcie się po przestrzeni miejskiej - to nieustannie zmieniające się obrazy: pojazdy, ludzie, ale też wszechobecne w przestrzeni ekrany, telewizory, mocne kolory, reklamy, bilbordy). A kiedyś był głównie las, szum wody, wiatru i odgłosy zwierząt… 😉 Jeśli spojrzymy przez pryzmat ilości informacji do przyswojenia, nic dziwnego, że często – jak nam się wydaje – dzieci płaczą bez powodu. Tylko jak tłumaczyć niemowlakowi, że nie ma się czego bać? Jak dać ukojenie, kiedy czuje się przeciążony?
Sobą. Spokojnym sobą. Kluczem jest regulacja rodzica, wyregulowany rodzic w relacji z dzieckiem będzie działał intuicyjnie. Będzie pobudzał kiedy trzeba, koił kiedy trzeba, a dziecko odbierze sygnały. Spokój rodzi spokój. I tu wchodzi też działanie rezonansu limbicznego, neuronów lustrzanych. W Self-Reg nazywamy to mózgowym wi-fi. Rezonans limbiczny to mówiąc najprościej wyczuwanie emocji innych, ale też ich przejmowanie. Stąd często krzyczymy jeśli ktoś na nas krzyczy, stąd też szerzenie się paniki w tłumie i wiele innych społecznych zachowań. (W ramach ciekawostki: KLIK). To też ten mechanizm sprawia, że kiedy rodzice są zdenerwowani, także ich dzieci stają się nerwowe (nie uspokoisz nikogo krzycząc: Uspokój się!). Choć nie ukrywajmy, trudne zachowania naszych dzieci często sprawiają, że my sami stajemy się jeszcze bardziej nerwowi (i kółko się zamyka…).
Nasze mózgi nieustannie obserwują otoczenie, odbierają o wiele więcej niż świadomie zauważamy. Dzieci, a zwłaszcza te najmłodsze mają te "radary" jeszcze bardziej wyostrzone, bo właśnie to zapewnia im bezpieczeństwo – „jak mama się boi, to ja też, to znaczy, że to coś groźnego i w przyszłości należy tego unikać”. Dzieci będą wiedziały, że mama się boi, nawet jeśli ta uśmiecha się i zewnętrznie pokazuje spokój. Niemowlęta odbierają nas zmysłami: węchem - wiedzieliście, że jesteśmy w stanie wyczuć po zapachu, że ktoś się boi? (KLIK). Wzrokiem – obserwacja mimiki, ruchów ciała, a nawet wielkości źrenic. Słuchem – śledzenie tonu głosu, intonacji, rytmiki mowy. Dotykiem: to nie tylko bliskość, dla dziecka ma ono dużo większe znaczenie, pozwala na rozwój dziecka i go wspomaga (KLIK i KLIK). Między innymi to jest powodem, dla którego na porodówkach jest zalecany dotyk skóra do skóry przez co najmniej dwie godziny. Bliskość i dotyk są na tyle ważne, że ich zupełny brak może być katastrofalny w skutkach. (KLIK). Z punktu widzenia ewolucyjnego przekazywanie emocji i stanów pobudzenia jest zwyczajnie ważne dla przetrwania. Kolejną istotną rzeczą dla malucha jest to, że dziecko poniżej pierwszego roku życia nie ma poczucia stałości przedmiotów, jeśli więc mama/tata znika z pola widzenia, lub w czasie snu dziecko ich nie wyczuwa – oznacza to, że zniknęła. Trzeba wszcząć alarm – niemowlak ma jeden sposób komunikacji – płacz. Mniej więcej do okolicy 3 roku życia dziecko nie jest w stanie regulować się samo, co też nie znaczy, że idealnie wraz z przekroczeniem 3 roku życia następuje nagła metamorfoza. Pamiętajcie, że mózg rozwija się aż do 25 roku życia! Jest to długi proces.
Natura wyposażyła nas też w inne przydatne mechanizmy - nowonarodzony człowiek choć widzi bardzo słabo, jest wyczulony na wszelkie bodźce będące lub przypominające ludzką twarz (niemowlak będzie w skupieniu oglądał trzy kropki i kreskę ułożone tak, aby tworzyć zarys oczu, nosa i ust, a szybko straci zainteresowanie jeśli będzie to losowe ułożenie). Co więcej, noworodek już od pierwszych minut na świecie posiada umiejętność kopiowania mimiki opiekuna (KLIK). Ze strony dorosłego – odczuwamy potrzebę ukojenia słysząc płacz dziecka – jest to odruch (może jednak nie występować, kiedy sami jesteśmy w trybie reakcji walki-ucieczki/zamrożenia, wtedy zamiast współczucia i chęci wsparcia może pojawić się np. złość). Te i wiele innych mechanizmów wspomagają zarówno więź jak i sprawiają, że koregulacja jest dla nas czymś naturalnym. Regulując dziecko wspólnie z nim tworzymy mechanizmy reakcji na określone bodźce – my swoim zachowaniem i całym sobą, pokazujemy jaka reakcja jest adekwatna do jakiego bodźca, a dzieci chłoną od nas absolutnie wszystko. Taka pomoc maluchowi jednocześnie tworzy w nim poczucie bezpieczeństwa i wzmacnia relację: pokazujemy dziecku, że może na nas polegać i w chwilach, kiedy będzie nas potrzebowało otrzyma potrzebne wsparcie. To, że dzieci zwracają się ku opiekunom jest również odruchem, a kiedy otrzymują od nas pomoc, w pakiecie dostają pozytywne wzmocnienie tego zachowania. Pozwala to na tworzenie adaptacyjnych strategii radzenia sobie w sytuacjach stresowych, czyli zwrócenie się ku kontaktom społecznym. Taki wzorzec pozwala zapewnić dziecku odporność psychiczną i umiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami z pomocą społeczeństwa, a nie poprzez zachowania antyspołeczne. Więź i jej potrzeba nie zanika, a wręcz jest dla nas konieczna na każdym etapie naszego życia, tak samo jak przez całe życie czerpiemy z wzajemnej regulacji z członkami społeczeństwa. Z początku najważniejsi są najbliżsi opiekunowie, potem znaczenie dla dziecka nabierają rówieśnicy, partner, a potem… znowu pojawia się więź z dzieckiem - tylko wtedy to nasze dorosłe dziecko staje się przewodnikiem i pomocą w regulacji dla naszych wnuków 😉
I tu zaczyna się historia regulacji w relacji. Noworodek jest całkowicie bezbronny i niezdolny do samodzielnego życia. Nie chodzi tu tylko o kwestie pożywienia, czy ciepła/zimna. Chodzi też o poczucie bezpieczeństwa, a bezpieczne jest to co znane. Znana jest mama, jej dotyk, zapach, głos mamy i taty. Dla noworodka i niemowlaka to właśnie dotyk, mimika, ton głosu i bliskość są kluczowe w odbiorze innych osób. Kluczowy jest opiekun, który pomoże zmieniać stany pobudzenia. Wybudzi do jedzenia jeśli trzeba, ukoi do snu, kiedy nadejdzie pora odpoczynku. Opiekun, który swoimi reakcjami pokaże jak reagować na wszystko co dookoła, pokaże sobą i swoim ciałem co jest bezpieczne, a czego należy się obawiać. Jeśli dziecko się boi – samo się nie uspokoi. Potrzebuje przewodnika. Kogoś kto zarazi swoim spokojem, kto swoimi gestami, mimiką, tonem głosu „pokaże”, że jest bezpiecznie, że firana ruszająca się na wietrze nie jest niczym strasznym, że hałas, który dziecko słyszy to tylko woda lejąca się z kranu – wydaje się dziwne? Spróbujcie wczuć się w noworodka/niemowlaka, dla którego każdy dźwięk, zapach, przedmiot – wszystko – jest absolutnie nowe, a dodatkowo wraz z rozwojem zmysłów w pewnym sensie się zmienia, wygląda inaczej (rozwój wzroku trwa także po urodzeniu, zwiększa się ostrość widzenia, pojawia się widzenie trójwymiarowe – ileż to nowości dla takiego malucha zobaczyć setny raz ten sam przedmiot, a jednak zupełnie inaczej!). Dodajmy do tego mnogość bodźców jaka występuje w obecnych czasach, poziom hałasu, ilość bodźców wizualnych (rozejrzyjcie się po przestrzeni miejskiej - to nieustannie zmieniające się obrazy: pojazdy, ludzie, ale też wszechobecne w przestrzeni ekrany, telewizory, mocne kolory, reklamy, bilbordy). A kiedyś był głównie las, szum wody, wiatru i odgłosy zwierząt… 😉 Jeśli spojrzymy przez pryzmat ilości informacji do przyswojenia, nic dziwnego, że często – jak nam się wydaje – dzieci płaczą bez powodu. Tylko jak tłumaczyć niemowlakowi, że nie ma się czego bać? Jak dać ukojenie, kiedy czuje się przeciążony?
Sobą. Spokojnym sobą. Kluczem jest regulacja rodzica, wyregulowany rodzic w relacji z dzieckiem będzie działał intuicyjnie. Będzie pobudzał kiedy trzeba, koił kiedy trzeba, a dziecko odbierze sygnały. Spokój rodzi spokój. I tu wchodzi też działanie rezonansu limbicznego, neuronów lustrzanych. W Self-Reg nazywamy to mózgowym wi-fi. Rezonans limbiczny to mówiąc najprościej wyczuwanie emocji innych, ale też ich przejmowanie. Stąd często krzyczymy jeśli ktoś na nas krzyczy, stąd też szerzenie się paniki w tłumie i wiele innych społecznych zachowań. (W ramach ciekawostki: KLIK). To też ten mechanizm sprawia, że kiedy rodzice są zdenerwowani, także ich dzieci stają się nerwowe (nie uspokoisz nikogo krzycząc: Uspokój się!). Choć nie ukrywajmy, trudne zachowania naszych dzieci często sprawiają, że my sami stajemy się jeszcze bardziej nerwowi (i kółko się zamyka…).
Nasze mózgi nieustannie obserwują otoczenie, odbierają o wiele więcej niż świadomie zauważamy. Dzieci, a zwłaszcza te najmłodsze mają te "radary" jeszcze bardziej wyostrzone, bo właśnie to zapewnia im bezpieczeństwo – „jak mama się boi, to ja też, to znaczy, że to coś groźnego i w przyszłości należy tego unikać”. Dzieci będą wiedziały, że mama się boi, nawet jeśli ta uśmiecha się i zewnętrznie pokazuje spokój. Niemowlęta odbierają nas zmysłami: węchem - wiedzieliście, że jesteśmy w stanie wyczuć po zapachu, że ktoś się boi? (KLIK). Wzrokiem – obserwacja mimiki, ruchów ciała, a nawet wielkości źrenic. Słuchem – śledzenie tonu głosu, intonacji, rytmiki mowy. Dotykiem: to nie tylko bliskość, dla dziecka ma ono dużo większe znaczenie, pozwala na rozwój dziecka i go wspomaga (KLIK i KLIK). Między innymi to jest powodem, dla którego na porodówkach jest zalecany dotyk skóra do skóry przez co najmniej dwie godziny. Bliskość i dotyk są na tyle ważne, że ich zupełny brak może być katastrofalny w skutkach. (KLIK). Z punktu widzenia ewolucyjnego przekazywanie emocji i stanów pobudzenia jest zwyczajnie ważne dla przetrwania. Kolejną istotną rzeczą dla malucha jest to, że dziecko poniżej pierwszego roku życia nie ma poczucia stałości przedmiotów, jeśli więc mama/tata znika z pola widzenia, lub w czasie snu dziecko ich nie wyczuwa – oznacza to, że zniknęła. Trzeba wszcząć alarm – niemowlak ma jeden sposób komunikacji – płacz. Mniej więcej do okolicy 3 roku życia dziecko nie jest w stanie regulować się samo, co też nie znaczy, że idealnie wraz z przekroczeniem 3 roku życia następuje nagła metamorfoza. Pamiętajcie, że mózg rozwija się aż do 25 roku życia! Jest to długi proces.
Natura wyposażyła nas też w inne przydatne mechanizmy - nowonarodzony człowiek choć widzi bardzo słabo, jest wyczulony na wszelkie bodźce będące lub przypominające ludzką twarz (niemowlak będzie w skupieniu oglądał trzy kropki i kreskę ułożone tak, aby tworzyć zarys oczu, nosa i ust, a szybko straci zainteresowanie jeśli będzie to losowe ułożenie). Co więcej, noworodek już od pierwszych minut na świecie posiada umiejętność kopiowania mimiki opiekuna (KLIK). Ze strony dorosłego – odczuwamy potrzebę ukojenia słysząc płacz dziecka – jest to odruch (może jednak nie występować, kiedy sami jesteśmy w trybie reakcji walki-ucieczki/zamrożenia, wtedy zamiast współczucia i chęci wsparcia może pojawić się np. złość). Te i wiele innych mechanizmów wspomagają zarówno więź jak i sprawiają, że koregulacja jest dla nas czymś naturalnym. Regulując dziecko wspólnie z nim tworzymy mechanizmy reakcji na określone bodźce – my swoim zachowaniem i całym sobą, pokazujemy jaka reakcja jest adekwatna do jakiego bodźca, a dzieci chłoną od nas absolutnie wszystko. Taka pomoc maluchowi jednocześnie tworzy w nim poczucie bezpieczeństwa i wzmacnia relację: pokazujemy dziecku, że może na nas polegać i w chwilach, kiedy będzie nas potrzebowało otrzyma potrzebne wsparcie. To, że dzieci zwracają się ku opiekunom jest również odruchem, a kiedy otrzymują od nas pomoc, w pakiecie dostają pozytywne wzmocnienie tego zachowania. Pozwala to na tworzenie adaptacyjnych strategii radzenia sobie w sytuacjach stresowych, czyli zwrócenie się ku kontaktom społecznym. Taki wzorzec pozwala zapewnić dziecku odporność psychiczną i umiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami z pomocą społeczeństwa, a nie poprzez zachowania antyspołeczne. Więź i jej potrzeba nie zanika, a wręcz jest dla nas konieczna na każdym etapie naszego życia, tak samo jak przez całe życie czerpiemy z wzajemnej regulacji z członkami społeczeństwa. Z początku najważniejsi są najbliżsi opiekunowie, potem znaczenie dla dziecka nabierają rówieśnicy, partner, a potem… znowu pojawia się więź z dzieckiem - tylko wtedy to nasze dorosłe dziecko staje się przewodnikiem i pomocą w regulacji dla naszych wnuków 😉
Komentarze
Prześlij komentarz