Artykuł jest drugim z cyklu: kary i nagrody w wychowaniu.
Nagrody pomimo tego, że w dużym stopniu są tożsame z karami, nieco inaczej działają. Przede wszystkim – dla dziecka zazwyczaj są przyjemne, piszę zazwyczaj, bo pochwała też jest formą nagrody, a osobiście pochwał nie lubię, nie w takiej formie w jakiej je otrzymywałam jako dziecko. Najczęściej było to mówienie jaka to jestem mądra, jaka ładna, a jak urosłam, a jak ślicznie maluje… bla, bla, bla – miałam to w „gdzieś”, bo odczuwałam jako gadanie dla gadania, a nie zauważenie mnie jako dziecka, osoby, która coś osiągnęła, coś chciała pokazać itd. Stąd mam problem z pochwałami do teraz, zwłaszcza takimi, które nie mówią nic o tym co faktycznie zrobiłam, a zauważcie, że komentarze które słyszałam nawet nie pozostawiały dla mnie miejsca do opowiedzenia czegoś, to były stwierdzenia, nie oczekiwano ode mnie rozmowy, równie dobrze mogłoby mnie tam nie być… Czy to znaczy, że nie chwalę syna? W zasadzie nie chwalę. Nie opisuję, ani nie opiniuje jego osoby, ale opowiadam to, co wykonał, np.: „Wooow, zbudowałeś wieżę z 10 klocków”, albo na sali zabaw „Przeszedłeś sam na górę i zjechałeś ze zjeżdżalni!”. Chciałabym żeby wiedział, że widzę to, co robi i miał świadomość, że jestem z nim w jego sukcesach. Syn ostatnio sam mówi: "Mama patrz!" i często nie oczekuje nic więcej niż mojej obecności, spojrzenia, zauważenia a czasem czeka aż opiszę co widzę i po mnie powtarza.
Jeśli chodzi o nagrody ogólnie, poza tym że działają uzależniająco – tak tak, układ nagrody w naszym mózgu (działanie dopaminy) bardzo się cieszy i nigdy nie jest nasycony. To niszczy też motywację wewnętrzną, o czym szerzej niedługo. A dla dziecka i w ogóle człowieka nagrodą jest samo działanie (tak funkcjonuje nasz mózg). Co ważne – niekoniecznie chodzi o osiągnięcie określonego celu, radością jest sama czynność. Dając dodatkową nagrodę zaburzamy działanie układu nagrody, który zawsze będzie oczekiwał więcej.
Czy to znaczy, że kiedy cieszymy się z dziecięcych sukcesów powinniśmy być powściągliwi, powiedzieć jakieś zdanie, albo wcale i na tym zakończyć? Czy to znaczy, że mamy nie okazywać radości, zachowywać się inaczej niż nam serce podpowiada? Nie. Jeśli mamy ochotę zabrać z radości dziecko na lody, do parku, albo na salę zabaw – to cudownie, idźmy! Jednak niech to nie będzie w ramach nagrody, a po prostu wspólnego świętowania sukcesu. A zauważcie, że zazwyczaj nagroda jest jeśli zrobi się x. Znowu jest to zero-jedynkowe: zrobisz x, dostaniesz y. A celebrować można wszystko, niezależnie od tego czy jakiś cel został osiągnięty lub nie. Można świętować dotarcie na metę wyścigu bez względu na to, czy zdobyło się pierwsze czy ostatnie miejsce. Może dla tej konkretnej osoby ogromnym sukcesem było samo to że ukończyła bieg, a nie czy wygrała zawody? Albo świadectwo szkolne: wiele dzieci dostanie „coś” jeśli ukończy rok szkolny z paskiem, a przecież można cieszyć się z ukończenia roku szkolnego po prostu, zdania wszystkich przedmiotów, rozpoczęcia wakacji…
W tym miejscu mam też mocne poczucie, że nagrody zabierają radość z wykonywania danej czynności i nastawiają tylko na osiągnięcie celu, a ile razy w życiu nie udaje nam się czegoś wykonać tak jak chcieliśmy? Ile razy łapiemy się na tym, że nie cieszymy się z małych rzeczy, małych osiągnięć? Przy dodatkowej presji takiej, że nie osiągnęliśmy celu i JESZCZE przez to przepadła nam nagroda, porażka może być dużo trudniejsza do zaakceptowania, może być wyolbrzymiona, a sam nasz wysiłek włożony w wykonanie zadania niezauważony przez nas samych (a co dopiero innych). Bez presji nagrody dużo łatwiej jest się skupić na wykonaniu zadania. Przeprowadzono nawet eksperyment, w którym badanych podzielono na dwie grupy. Jedna miała obiecaną nagrodę za wykonanie zadania, druga po prostu dostała instrukcje co należy wykonać. W pokoju przy jednej ze ścian, która była wykonana z korka stał stół. Na stole leżały świeczka, pudełko pinezek i zapałki. Instrukcja brzmiała: “Przymocuj palącą się świecę do ściany tak, aby wosk nie kapał na stół”. Okazało się, że ci, którzy mieli dostać nagrodę za wykonane zadanie – wykonywali je dłużej od tych, którzy nic nie dostali.
I na tym eksperymencie zakończę. Ciekawa jestem jak to odbieracie? :)
Komentarze
Prześlij komentarz